Do biskupa księdza  Nie noszą lampasów i czarny ich strój. Od wieków ich ciągnie do złota, więc w pierwszym szeregu po owieczek znój, pazerna czerń do drzwi łomota. Kolędują dranie, kolędują. Krzyże błyszczą zdobiąc czarny łach. A w chałupach wierni lamentują, bo to dzisiaj łowy. Rośnie strach. Nachodzą. W ich łapach spis dusz, żądań moc, w chałupach strwożona ciemnota, ich ślepia wciąż chciwe, choć zbliża się noc, pazerna czerń do drzwi łomota. Bis Kolędują dranie.... Przyłażą z teczkami, w nich już kopert stos, w chałupach panika, zgryzota: - gdzie uciec, co schować, oj marny nasz los, pazerna czerń do drzwi łomota. Bis Kolędują dranie... Huk dzwonów ogłusza, kadzidła czuć woń, lud dobra pod stopy im miota. Wciąż mało, bezdenna ich żądań jest toń. Pazerna czerń znów do drzwi łomota.
Nie wiem jak w takim razie należałoby śpiewać o tych, którzy bezprzetargowo lub w przetargach ograniczonych do siebie samych nabywają miejskie grunty przed zmianą miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego - biali, czerwoni czy pomarańczowi?   Odważysz się wpisać różowych w miejsce czarnych?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz